Niektóre motyle mają przecież
przezroczyste skrzydła,
a przecież potrafią latać...

czwartek, 6 czerwca 2019

3. Kim jesteś?

Amy

- Mogę zobaczyć to cudo? – wskazałam na jej miecz.
- Jasne – odpowiedziała zaskoczona.
- Potrzymaj – podałam jej w zamian miecz Thundera, żeby się nie bała, że zabiorę jej ostrze, które było takie ważne, zapomniałam jednak o istotnym szczególe, a mianowicie o ciężarze. Dziewczynę wbiło w posadzkę nim zdarzyłam zareagować, siedziała
na chodniku wpatrując się we mnie jakbym była jakimś herkulesem.
- Przepraszam Cię najmocniej, gapa ze mnie – odebrałam jej miecz i podałam dłoń, aby pomóc jej wstać – czasami zapominam jaki bywa ciężki, wybacz. Czy Twój miecz wykonał może Ragnar? – zaciekawiłam się i oddałam jej ostrze.  Było mi głupio,
że się tak zagapiłam, dotychczas nie miałam do czynienia z nastolatkami, Maddie była starsza jednak byłam co do niej nadopiekuńcza czasami łapałam się na tym. Postanowiłam nie pytać o jej ojca, ani o to dlaczego jest celem ataków takich dziwnych stworzeń, miała prawo do swoich tajemnic, a ja do swoich.
– Ragnar? A kim do cholery jest jakiś Ragnar?
- Moim przyjacielem, mieszka nieopodal w Little Heven, myślałam, że go znasz. Też potrafi zrobić takie cuda.
Zauważyłam cienką stróżkę krwi płynącą po jej ręce, ta wredna wrzeszcząca małpa zrobiła jej krzywdę, zmarszczyłam brwi.  Złapałam ją za rękę i uśmiechnęłam się, aby jej nie wystraszyć, przymknęłam oczy. Zajęłam się jej obrażeniami, mogłam chociaż tyle dla niej zrobić, jasne i ciepłe światło emanowało z jej dłoni, by po chwili zagoić ranę. Spojrzałam na nią ciekawa jej reakcji, wiedziałam ile pytań chciała mi zadać, jednak się wahała.
- Na miłość boską, mała po prostu mnie zapytaj – uśmiechnęłam się dodając jej odwagi – masz może ochotę na gorącą czekoladę? Ja stawiam, jest zimno, możesz mnie zapytać
 o co tylko chcesz, a ja będę miała Cię na oku, żeby nic takiego Cię nie spotkało przynajmniej na razie. To jak będzie, skusisz się? – widziałam, że dziewczyna wahała się, przygryzła wargę ponownie.
- Dobrze, chodźmy, Amy nie masz czasem siostry? – odważyła się zapytać, było to trochę dziwne, ale nigdy się nad tym nie zastanawiałam.
- Wiesz, rzadko widuję ojca, prawie wcale, musiałabym go zapytać, ale nic mi o tym nie wiadomo, przynajmniej na razie. Dlaczego pytasz? – objęłam dziewczynę ramieniem
 i prowadziłam w stronę kafejki.
- Znam pewną dziewczynę, która też ciska piorunami – dziwiłam się i przystanęłam
na moment, czyżby znała Lillien?
- Jak się nazywa ta dziewczyna? – zapytałam, przez chwilę miałam wrażenie, że oczy mojej towarzyszki przybrały seledynowy odcień, nie wiedziałam czy to dobrze, czy tez źle. W moim przypadku też bywało różnie, kiedy były jasne emanowałam światłem, kiedy robiły się czarne jak smoła ciemność przejmowała kontrolę i nie było nadziei dla nikogo. Kiedy nie odpowiadała dłuższą chwilę, postanowiłam ponowić moje pytanie.
- Wszystko w porządku, powiedz mi proszę jak się nazywa ta dziewczyna? – zmartwiłam się trochę, miałam nadzieję, że nie zrobiłam niczego złego, niepewnie cofnęłam rękę, którą ja obejmowałam. Może się wystraszyła, że chcę zrobić jej krzywdę?
- Słońce, nie musisz się mnie obawiać, nie mam zamiaru zrobić ci krzywdy. Nie jestem
z tych złych – starałam się ją ośmielić – w kawiarni będzie pełno ludzi, nie będziesz sama. Możemy tam nie iść, ale cała się trzęsiesz i zmarzłaś, decyduj – chciałam jedynie, żeby ta dziewczyna przestała się mnie obawiać, była skryta, ze nie wyjawiła mi swojego imienia.
- Chodźmy, faktycznie jest bardzo zimno – dmuchnęła w swoje dłonie usiłując
je rozgrzać, a ja się uśmiechnęłam, była słodka, żałowałam, że nie mam siostry, mogłaby być właśnie taka – Thalia, ta dziewczyna nazywa się Thalia.
- Thalia? Ja znam Lillien, czyli nie mamy wspólnych znajomych, co? – otwarłam drzwi do kawiarni, podszedł do mnie kelner nie był zadowolony z broni, ale kiedy pokazałam mu moja odznakę, kiwnął głową ze zrozumieniem i się nawet uśmiechnął. Patrzył na mnie kokieteryjnie, czyżby mnie podrywał? Litości chcę tylko czekolady, wskazałam koleżance stolik, a sama poszłam dokonać zamówienia.  Wzięłam dla niej kawałek czekoladowego ciasta, może poprawi jej humor, powinna coś zjeść po takiej wojaczce. Postawiłam przed nią talerz z ciastem i wróciłam po czekoladę, przyglądała mi się zdziwiona, miałam nadzieję, że lubi czekoladę. Przyniosłam nam napoje, uśmiechnęłam się do niej, kawiarenka była ciepła i przytulna, czasem lubiłam tutaj wpadać, kiedy byłam zwyczajną dziewczyną czasem lubiłam się tu zaszyć i poczytać książkę, wróć ja nigdy nie byłam zwykłą dziewczyną.

Oriana

- Mogę zobaczyć to cudo? - zapytała wskazując na mój miecz.
- Jasne – odpowiedziałam lekko zaskoczona.
- Potrzymaj – podała mi w zamian swój miecz. Był olbrzymi i przede wszystkim ciężki. Tak ciężki że gdy tylko go przechwyciłam padłam na tyłek pod jego ciężarem. Siedziałam tak wpatrując się w nią. Kim ona do cholery jest? Jakim cudem ona potrafi unieść ten miecz jakby było leciutkim piórkiem?
- Przepraszam Cię najmocniej, gapa ze mnie – odebrała mi miecz i pomogła wstać podając swoją dłoń - czasami zapominam jaki bywa ciężki, wybacz. Czy Twój miecz wykonał może Ragnar?
- Ragnar? A kim do cholery jest Ragnar? - wypowiedziałam swoje myśli na głos.
- Moim przyjacielem, mieszka nieopodal w Little Heven, myślałam, że go znasz. Też potrafi zrobić takie cuda – Little Heven, starałam sobie przypomnieć skąd znam tą nazwę gdy nagle poczułam jak dziewczyna łapie mnie delikatnie za dłoń uśmiechając się przy tym zapewne bym się nie wystraszyła. Nakryła moją krwawiąca dłoń swoją z której po chwili wydobyło się jasne światło. Gdy uwolniła moją dłoń po ranie nie było nawet malutkiego śladu. Co tu się do jasnej ciasnej dzieje? Kto jest jej ojcem, który z bogów może mieć te wszystkie umiejętności. Myślałam intensywnie, ale nic nie wpadało mi do głowy. Może by tak ją zapytać? Zagryzłam delikatnie wargę, nie byłam pewna czy mogę ja o to pytać w końcu nawet się nie znamy.
- Na miłość boską, mała po prostu mnie zapytaj – powiedziała z uśmiechem na twarzy - masz może ochotę na gorącą czekoladę? Ja stawiam, jest zimno, możesz mnie zapytać o co tylko chcesz, a ja będę miała Cię na oku, żeby nic takiego Cię nie spotkało przynajmniej na razie. To jak będzie, skusisz się? - nie wiedziałam czy mogę jej zaufać, możliwe, że Kronos wysłał ją by mnie zmanipulowała na jego stronę, muszę być ostrożna.
- Dobrze, chodźmy Amy, nie masz czasem siostry? - musiałam zadać jej to pytanie możliwe, że Thalia ma rodzeństwo o którym nie wie.
- Wiesz, rzadko widuję ojca, prawie wcale, musiałabym go zapytać, ale nic mi o tym nie wiadomo, przynajmniej na razie. Dlaczego pytasz? - dziewczyna objęła mnie swoim ramieniem i ruszyła w stronę kafejki.
- Znam pewną dziewczynę, która też ciska piorunami – kiedy to powiedziałam musiałam szybko przystanąć. Przed moimi oczami pojawił się straszliwy obraz. Na ziemię z wielką dziurą w klatce piersiowej upadła jakaś dziewczyna. Tą dziewczyną była Amy. Wszędzie było pełno krwi. Amy wyszeptała kilka słów których nie zrozumiałam, obok niej pojawił się jakiś czarnowłosy mężczyzna, szybko koło niej klęknął całując ją w czoło kiedy coś do niego mówiła a następnie dziewczyna przestała się ruszać i oddychać w objęciach tego samego mężczyzny... Umarła?
- Jak się nazywa ta dziewczyna? - usłyszałam jej pytanie. Popatrzyłam w jej stronę ledwo kontaktując z rzeczywistością jednak po paru sekundach wszystko wróciło do normy. O co chodzi z tym obrazem? Czyżby to była przyszłość? Było identycznie jak z Clarisse, obraz jej śmierci... Czy ja naprawdę muszę widzieć tylko jak ktoś umiera?!
- Wszystko w porządku, powiedz mi proszę jak się nazywa ta dziewczyna? - usłyszałam jej kolejne pytanie, w jej głosie pobrzmiewało zmartwienie. Czyżby to o mnie się martwiła? A może ona widziała te oczy... Szlak, muszę nauczyć się nad tym panować. Może ją wystraszyłam? W końcu chyba niecodziennie widuję się jak człowiekowi oczy zmieniają barwę... Popatrzyłam jeszcze raz na nią.
- Słońce, nie musisz się mnie obawiać, nie mam zamiaru zrobić ci krzywdy. Nie jestem
z tych złych – chyba pomyślała, że mnie wystraszyła – w kawiarni będzie pełno ludzi,
nie będziesz sama. Możemy tam nie iść, ale cała się trzęsiesz i zmarzłaś, decyduj.
- Chodźmy, faktycznie jest bardzo zimno – dmuchnęłam w swoje dłonie próbując
je rozgrzać. Jak ja nienawidzę zimna... - Thalia, ta dziewczyna nazywa się Thalia – odpowiedziałam wreszcie na jej pytanie.
- Thalia? Ja znam Lillien, czyli nie mamy wspólnych znajomych, co? - otworzyła drzwi do kawiarni, weszłyśmy do środka od razu podszedł do niej kelner który chyba nie był zadowolony z przypiętego do jej paska miecza ale gdy coś mu pokazała ten jakby zmienił zdanie od razu wgapiając się w nią nachalnie. Uważaj bo ci zaraz ślinka pocieknie koleś... Amy wskazała mi dłonią stolik, podeszłam do niego ściągając płaszcz i wieszając g o na oparciu krzesła. Usiadłam czekając na moją towarzyszkę, było tutaj ciepło, przytulnie i całkiem ładnie. Podeszła do mnie po chwili stawiając przede mną czekoladowe ciastko i uśmiechając się po czym wracając zapewne po napoje. Po chwili wróciła przynosząc dwie duże gorące czekolady i usiadła naprzeciwko mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz