Niektóre motyle mają przecież
przezroczyste skrzydła,
a przecież potrafią latać...

czwartek, 6 czerwca 2019

6. Zdradliwa wizja

Amy

Dzień był mroźny,  zima w pełni rozgościła się na dobre. Dzień bez opadów, był dniem straconym,  święta nadchodziły szybkim krokiem, a ja miałam część prezentów kupionych, zastanawiałam się co kupić Abaddonowi, facetowi, który ma wszystko, rozważałam zakup jakiegoś elektronicznego gadżetu, niech się diabeł uczy, chociaż
z drugiej strony nie spotkałam się z piekielną siecią internetową. Znając Abe’a i tym razem wymyśliłby obejście tego problemu. Spacerowałam bez większego celu, przyglądając się sklepom. Przyjemnie było mieć wolny dzień,  nawet jeśli skończył się tak brutalnie, kiedy weszłam do budynku, Seth podbiegł do mnie z niezbyt przyjemną nowiną.
- Amy! Jeden z oddziałów nie wrócił, sensorzy wychwycili grupę bezdusznych przy rzece, Logan prosił, żebyś to sprawdziła – speszył się kiedy spojrzałam mu w  oczy.
- Daj mi chwilę – rzuciłam zakupy w kat recepcji – ani się waz podglądać Maddie – dziś był jej dyżur.
- Będę grzeczna, obiecuję – uśmiechnęła się dziewczyna.
- Ta, niech będzie, że Ci wierzę, Seth jestem gotowa idziesz czy zostajesz?
- Musiałaś pytać? Kiedy skończysz trzymać mnie na dystans – marudził po drodze.
- Nie mam pojęcia, to nie takie proste, widziałeś mnie nago Seth! Nie mam ochoty , ani czasu o tym rozmawiać! – przyspieszyłam i biegłam w stronę rzeki – rozwiń skrzydła, widzimy się na miejscu – użyłam błyskawic, nie patrzyłam na niego.  Mimo szybkości, droga mi się strasznie dłużyła, martwiłam się o strażników, ostatnio mało było ochotników by do nas dołączyć. Kiedy dotarłam na miejsce zauważyłam coś dziwnego, grupę dzieciaków walczących z pustym?! Zaraz, zaraz czy tam była Oriana? Cholerka, a jeśli coś się jej stanie, mały uparciuch. Moje obawy były jednak niepotrzebne, zatrzymałam się na chwilę i przyglądałam.  Bezduszny został ostrzelany serią wodnych strzał, a następnie został podpalony przez Chrisa, o dziwo ich plan się powiódł i stwór się rozsypał. Niestety stali się łatwą zdobyczą stwora, który wyglądał jak pokaźny budynek, wskoczyłam tuz przed nich zasłaniając ich sobą.
- Oriana, co Ty tu robisz? – zerknęłam na nią, miała przerażona minę, stwór był coraz bliżej.
- Amy…- jęknęła.
- Nie ma, Amy, tłumacz mi się lepiej – w odpowiednim momencie wystawiłam rękę i zniszczyłam stwora, który się rozsypał z dzikim krzykiem – jeju, czy one zawsze musza tak wrzeszczeć? – skrzywiłam się.
- Amy! – usłyszałam krzyk Setha, drażnił mnie dziś.
- Żyję! – pomachałam Sethowi, który wylądował tuz przy mnie.
- Co to za dzieciaki?- powiedział ostro, pewnie wyładowywał się za mnie, utkwił wzrok w Orianie.
- Zapomnij, jest nieletnia.
- Amy, ja nie – zmieszał się lekko – sprawdzam, czy na mnie patrzysz – nadął się zarozumiale.
- To Twoje zadanie, żeby mnie ochraniać tygrysie, ty masz patrzeć na mnie – mruknęłam.
- Ori, poczekajcie chwilę – powiedziałam cieplej – Seth, pilnuj ich – ruszyłam szybko
 na pozostałe stwory, wyjęłam miecz, kilka minut i było po sprawie. Pojawiłam
 się naładowana elektrycznie przy trojce dzieciaków, ten jeden nowy kogoś mi przypominał, miał takie same oczy jak Oriana, o kurcze, czyżby to był jej brat?
- Dobra, teraz słucham – uśmiechnęłam się do niej ciepło – przyznaj się, że się stęskniłaś, rybko.
- Wow – wypsnęło się temu nowemu, nieco rozładował sytuację i się zaśmiałam. Widząc podziw w jego oczach Seth stanął u mojego boku starając się wyglądać groźnie i chyba na mojego faceta? Litości!
- To Seth – wskazałam na upadłego, który nie miał zamiaru się uśmiechnąć – Seth,
 to Oriana, Chris i… my się jeszcze nie znamy, nazywam się Amy – podałam rękę zapatrzonemu we mnie chłopakowi.  Widziałam, że chłopak jest w innym świecie, Oriana szturchnęła go z łokcia w żebra, aż mi go było szkoda, jęknął, a ja powstrzymywałam śmiech.
- Annabeth – szepnęła Oriana, a może mi się wydawało.
- Co? – wymamrotał chłopak – aahh, jestem Percy – w końcu z siebie wydusił.
- Oriano należy Ci się lanie i to tęgie, nie możesz tak wbiegać na pole walki, a jakby Wam się coś stało? – spojrzałam na nią z troska i przytuliłam.

- Miałam wizję – przełknęła ślinę wpatrując się z strachem w Setha – martwiłam się, musiałam pomóc, mogłaś nie zdążyć – powiedziała na swoje usprawiedliwienie.

Oriana

Dzień dłużył mi się niemiłosiernie. Na lekcjach nie byłam w stanie się na niczym skupić ale nie tylko ja. Rozejrzałam się dyskretnie po klasie. Percy i Chris także wyglądali jakby nie mogli usiedzieć na miejscu. Na szczęście to była nasza ostatnia już lekcja. Wyjrzałam za okno. Na dworze delikatnie prószył śnieg, nic dziwnego był już w końcu grudzień, a ściślej mówiąc ostatni dzień szkoły. Od jutra zaczynały się ferie zimowe. Nagle zabrzmiał dzwonek wyciągając mnie z transu. Ociężale podniosłam się z krzesła
i zaczęłam pakować książki do plecaka. Nawet nie pamiętam już o czym mówił nauczyciel. Podeszłam do chłopaków, ruszyliśmy w stronę szatni. Ubraliśmy
się i wyszliśmy na dwór. Mimo tego, że miałam na sobie gruby ciemnozielony płaszcz było mi zimno. Nic dziwnego jestem osobą ciepłolubną dlatego od razu przylgnęłam do Chrisa na co ten się uśmiechnął. Percy przywyknął już do tego że jesteśmy parą i nie prawił nam żadnych kazań. Wiedział, że nie musi się martwić,a ja wiem, że bardzo tęsknił za Annabeth. Ociężale podniosłam się z krzesła i zaczęłam pakować książki do plecaka. Nawet nie pamiętam już o czym mówił nauczyciel. Podeszłam do chłopaków, ruszyliśmy w stronę szatni. Ubraliśmy się i wyszliśmy na dwór. Mimo tego, że miałam na sobie gruby ciemnozielony płaszcz było mi zimno. Nic dziwnego jestem osobą ciepłolubną dlatego od razu przylgnęłam do Chrisa na co ten się uśmiechnął. Percy przywyknął już do tego że jesteśmy parą i nie prawił nam żadnych kazań. Wiedział, że nie musi się martwić, a ja wiem, że bardzo tęsknił za Annabeth. Ruszyliśmy w drogę powrotną do domu, śnieg zaczął już mocniej prószyć. Chris zauważając że nieznacznie zaczynam się trząść przystanął spoglądając na mnie.
- Ty jesteś strasznym ciepłolubkiem – zaśmiał się zakładając mi na głowę mój obszerny kaptur.
- Oj cicho – mruknęłam – chodźmy – Percy był kilka kroków przed nami już miałam Chrisa pociągnąć w jego stronę kiedy przed oczami stanął mi obraz... Widziałam jakieś silne stwory, ludzi walczących z nimi, nie dawali sobie rady i czy to Amy tam biegła? Tak to na pewno ona. To jest tu przy rzece niedaleko. Musze tam iść pomóc.
- Ori – zmartwił się Chris – twoje oczy... - Percy podszedł do nas zmartwiony tym że tak długo staliśmy w miejscu.
- Musimy im pomóc – powiedziałam tylko i zaczęłam bieg w kierunku rzeki. Chłopcy biegli tuż za mną.
- Ale komu pomóc? - wykrzyknął pytanie Percy.
- Mojej i Chrisa nowej znajomej – zauważyłam, że ten zrozumiał o kogo chodzi.
- Czyli komu?
- Zobaczysz – ucięłam rozmowę i biegłam ile sił w nogach. Kiedy dobiegliśmy do rzeki zobaczyliśmy jak kilkunastu całkiem młodych ludzi próbuje pokonać sześć dziwnych stworów. Nie dostrzegłam nigdzie Amy pewnie jest gdzieś w tyle.
- Co to jest? - zapytał zdziwiony Percy.
- Nie wiem, jedyne co wiem to to, że musimy im pomóc – powiedziałam i podeszłam bliżej rzeki. Ani stwory ani ludzie jeszcze nas nie zauważyli. Chłopcy stanęli po obu moich stronach i spojrzeli na mnie.
- To jaki jest plan? - zapytał Chris ściągając rękawiczki.
- Myślę że atak z daleka będzie najlepszy. Ja z Percym tworzymy ostre wodne pociski
i przebijamy dziada a ty Chris spalasz go.
- Jasne – powiedzieli. Zauważyłam w tej chwili jak jeden ze stworów zachodzi od tyłu grupkę ludzi i chce ich zaatakować. Moi towarzysze również to zauważyli. Wyciągnęłam rękę nad rzekę to samo zrobił Percy i poczułam tak bardzo znajome mi już uczucie
w żołądku. Kiedy nakierowaliśmy swoje dłonie na potwora ten został przebity gradem wodnych strzał i stanął w płomieniach. Krzyczał był to potworny wrzask, miotał
się na wszystkie strony po czym rozleciał się znikając w nicości. Niestety
 nie zauważyliśmy wielkiego stwora wyglądającego jak wielki budynek, który skradał
 się do nas. Nagle wyskoczyła przed nami Amy we własnej osobie.
- Oriana, co Ty tu robisz? – zerknęła na mnie. Już wyobrażałam sobie jak nas to zgniata.
- Amy…- jęknęłam.
- Nie ma, Amy, tłumacz mi się lepiej – odpowiedziała wystawiając rękę, kiedy
go dotknęła ten zniknął, zniszczyła stwora samą dłonią samym dotykiem, niesamowite – jeju, czy one zawsze muszą tak wrzeszczeć? – skrzywiła się na donośny wrzask potwora.
- Amy! – krzyknął jakiś facet lecąc na skrzydłach?!
- Żyję! – Amy pomachała mu, a ten wylądował tuż obok niej.
- Co to za dzieciaki?- powiedział ostro i wbił swój wzrok we mnie.
- Zapomnij, jest nieletnia.
- Amy, ja nie – skrzydlaty zmieszał się – sprawdzam, czy na mnie patrzysz.
- To Twoje zadanie, żeby mnie ochraniać tygrysie, ty masz patrzeć na mnie – mruknęła do niego Amy. Chyba bardzo dobrze się znają.
- Ori, poczekajcie chwilę – spojrzała na mnie – Seth, pilnuj ich – i po chwili już jej nie było pobiegła wyciągając miecz i rozwalając resztę stworów dosłownie w parę sekund,
po czym pojawiła się koło nas naładowana elektrycznością.
- Dobra, teraz słucham – uśmiechnęła się do mnie ciepło – przyznaj się, że się stęskniłaś rybko.
- Wow – wypsnęło się Percy'emu rozładowując napięta sytuację. Mój brat patrzył
 na Amy z podziwem w oczach. Wielki facet zauważając to stanął szybko obok dziewczyny przyjmując groźną postawę.
- To Seth – Amy wskazała na mężczyznę stojącego obok niej, który nadal miał groźny wyraz twarzy – Seth, to Oriana, Chris i… my się jeszcze nie znamy, nazywam się Amy – podała rękę Percy'emu jednak ten jakby nie kontaktował z rzeczywistością. No cóż musiałam podjąć drastyczne kroki szczególnie że Amy była od niego dużo starsza,
a w obozie czekała na niego ukochana. Zamachnęłam się i wbiłam mu w żebra swój łokieć. Jęknął przeciągle wyrwany ze świata marzeń.
- Annabeth – szepnęłam do niego. Musiałam mu przypomnieć kogo kocha.
- Co? – wymamrotał Percy rozcierając bolące miejsce – aahh, jestem Percy – wydusił
 z siebie już w pełni obudzony.

- Oriano należy Ci się lanie i to tęgie, nie możesz tak wbiegać na pole walki, a jakby Wam się coś stało? – Amy spojrzała na mnie z troska w oczach i przytuliła mnie mocno.
- Miałam wizję – przełknęłam ślinę zauważając groźny wzrok Setha – martwiłam się, musiałam pomóc, mogłaś nie zdążyć – powiedziałam chcąc się usprawiedliwić.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz