Niektóre motyle mają przecież
przezroczyste skrzydła,
a przecież potrafią latać...

czwartek, 6 czerwca 2019

5. Władca Piekieł

Amy

- Tu jesteś, a ja Cie wszędzie szukam, moja droga – uśmiechnął się i spojrzał mi w oczy, ucieszyłam się na jego widok i przywitałam serdecznie.
- Abe, długo na mnie czekasz? – podeszłam do niego i wzięłam za rękę, wpatrywałam się w jego zielone oczy i byłam najszczęśliwsza, a on uśmiechnął się do mnie – gniewasz się?
- Jakbym mógł, słońce mojego istnienia,  kim są Twoi przyjaciele?
- Dosiądź się do nas – kiedy to powiedziałam Abaddon odsunął mi krzesło i przysunął kiedy siadałam, Chris przyglądał się temu gestowi i uśmiechnął pod nosem, ukradkiem zerkając na Orianę.
- Ta ciemnowłosa piękność to Oriana, a to jej zdolny chłopak Chris – wolałam nie próbować nazywać go pełnym imieniem, nie wiedziałam czy to lubi, a nie ładnie było podpaść na początku znajomości.
- Nazywam się Abaddon – spojrzał na przyglądającą mu się Orianę – wiesz, mała schlebiasz mi, ale jestem zajęty, trochę się spóźniłaś – spojrzał na mnie znacząco i się  uśmiechnął – wiem, że jestem pociągający, ale masz fajnego chłopaka, więc się go trzymaj – puścił do niej oczko.
- Abe, przestań jeszcze pomyśli, że ty tak na poważnie – roześmiał się i pogłaskał mnie po policzku.  Nie rozumiałam jednego, tak bardzo za nim tęskniłam, że zaczynałam kiedy był blisko, a za chwilę miał zniknąć w portalu, nigdy wcześniej tak się nie czułam. Nie chciałam jednak by onieśmielał naszych gości.
- Postaram się być grzeczny, moja droga nie żyw do mnie urazy – skinął głową – to wszystko z miłości do mojej królowej – puścił oczko do Oriany, a Chris się uśmiechnął.
- Abaddon nie jest zwykłym śmiertelnikiem, jest… tylko nie panikujcie – Abe przewrócił oczami – Władca Piekła – czekałam na ich reakcję, miałam nadzieję, że nie wezmą mnie za wariatkę – możecie przy nim mówić o wszystkim, mam nadzieję, że się go nie boicie – wpatrywali się w nas normalnie, jakby usłyszeli informację o pogodzie, wiele w życiu widzieli, ciągle o tym zapominałam.
- Może my niedługo też postaramy się o taka naszą małą Orianę – mruknął Abaddon
i przytulił mnie lekko, kobiety w kawiarni wpatrywały się w niego urzeczone, a we mnie z niechęcią.
- Zapomnij…
- Będę Cię kusił – uśmiechał się i droczył ze mną dalej.
- Próbuj.
- Kochać mnie tez nie chciałaś – wyszczerzył się – mam szansę.
- Pobieramy się – sprostowałam i uśmiechnęłam się – stąd taka rozmowa.
- Wygląda sympatycznie – zaczęła Oriana – dostojnie i niezwykle mrocznie – łechtając ego mojego narzeczonego – nie boimy się.
- Bo Ty jesteś z nami – dorzucił Chris, załapał o co chodzi, a ja się uśmiechnęłam.
- Bez niej mielibyście przerypane – uśmiechnął się Abaddon.
- Naturalnie kochanie, naturalnie – puściłam oko do Oriany, widziałam jednak, ze coś ją trapi, przyglądała się nam i martwiła, czy mi się tylko wydawało. Nie, nie wydawało mi się, poprawiła nerwowo włosy i znowu przygryzła delikatnie wargę.
- Ori, cos nie tak? – spojrzałam na nią z troską.
- Widziałam coś i nie wiem, czy to Twoja przyszłość czy tylko fałszywa wizja, nadal nie rozgryzłam tego daru, nie chcę Cię martwic, ale widziałam jak umarłaś w jego ramionach – zasmuciła się dziewczyna, spojrzeliśmy zmartwień i z Abaddonem na siebie.
- Ori,  chcę, żebyś pomyślała o tym co widziałaś, nie blokowała się, a ja to zobaczę, nie bój się – złapałam ja za rękę – ufasz mi?
- Chyba tak, zróbmy to – była zdecydowana, przymknęłam oczy i się skupiłam, starałam się być bardzo delikatna by nie przysporzyć dziewczynie bólu, zobaczyłam jej wizję, dotyczyła mnie zabijanej przez Lilith, oglądała ten dzień, w którym zginął Thunder, tyle mi wystarczyło, szybko zabrałam rękę – Lilith – powiedziałam do Abaddona, a on głośno odetchnął – zobaczyłaś niedawną przeszłość, to już miało miejsce, jesteś bardzo zdolna.
- Ale jak to miało miejsce, umarłaś? – zdziwiła się dziewczyna.
- Tak, jakby ci to wyjaśnić, byłam w drodze w inne miejsce, kiedy przyjaciel, o którym wam opowiadałam sprowadził mnie z powrotem w ten sposób – w moich oczach rozbłysnęły błyskawice.
- Wow, to było niezłe – powiedział z podziwem Chris.
- Jak kiedyś przyprowadzicie do mnie Thalię, mogę ją tego nauczyć – uśmiechnęłam się.
- Lepiej, żeby Thalia tego nie umiała – powiedział Chris, a ja się uśmiechnęłam.
- To znaczy, że mogę zobaczyć przyszłość i przeszłość – zamyśliła się Oriana.
- Byłoby dobrze, gdybyś nauczyła się  odróżniać takie wizje – powiedział Chris.
- Nauczy się, na wszystko potrzeba czasu – podsumował Abaddon i pocałował mnie w rękę.
Do naszego stolika podszedł kelner, nachalnie wpatrując się we mnie, co nie spodobało się, obejmującemu mnie Abaddonowi.
- Czy mogę w czymś jeszcze służyć? – uśmiechnął się.
- Kochanie, musimy wybrać obrączki – rzucił zazdrosny Abe, a mnie zachciało się śmiać.
- Pójdziemy, poproszę dwie czekolady dla moich przyjaciół i rachunek – uśmiechnęłam się do Abaddona, a kelner nie był zachwycony.  Przyniośł dwa duże kubki gorącej czekolady, a ja uregulowałam rachunek.
- Będziemy się zbierać, miło było Was poznać Oriano i Chrisie, uważajcie mi na siebie, jeśli będziecie czegoś potrzebować, wiecie gdzie mnie znaleźć – przytuliłam Orianę, czułam do niej sympatię jak do siostry, której nigdy nie miałam. Podałam dłoń Chrisowi, miał silny uścisk.
- Przytuliłabym cię, ale nam nie wypada, Twoja dziewczyna stoi tuż obok i mój narzeczony, byliby zazdrośni – uśmiechnęliśmy się do siebie porozumiewawczo.
- Uważaj na siebie Amy, może kiedyś się jeszcze spotkamy – powiedziała Oriana, Abaddon pożegnał się z nimi.
- Tez tak myślę, byłoby fajnie, udanej randki – uśmiechnęłam się, Abaddon pomógł mi założyć płaszcz i wyszliśmy przed kawiarnię, czekał na nas portal do jego pałacu – myślałam, że wybieramy obrączki.
- Wybieramy, ale u mnie, mam ci coś ciekawego do zaproponowania – pocałował mnie namiętnie i przeprowadził przez portal.

Oriana
- Tu jesteś, a ja Cie wszędzie szukam, moja droga – powiedział uśmiechając
się i wpatrując w Amy. Kogoś on mi przypominał, ale kogo... No tak to ten mężczyzna z mojej wizji... Nie wiem czy mogę tak to nazwać. To w jego ramionach umarła Amy. Przyglądałam mu się cały czas.
- Abe, długo na mnie czekasz? – powiedziała czułym głosem brązowowłosa, podeszła do niego i wzięła go za rękę. Wydawała się teraz taka szczęśliwa jakby nic innego nie widziała tylko tego mężczyznę. Jakby on był całym jej światem, życiem – gniewasz się?
- Jakbym mógł, słońce mojego istnienia, kim są Twoi przyjaciele? - zapytał wskazując na nas.
- Dosiądź się do nas – kiedy to powiedziała czarnowłosy odsunął jej krzesło i przysunął kiedy siadała.
- Ta ciemnowłosa piękność to Oriana, a to jej zdolny chłopak Chris – przedstawiła nas.
- Nazywam się Abaddon – popatrzył na mnie– wiesz, mała schlebiasz mi, ale jestem zajęty, trochę się spóźniłaś – spojrzał na Amy i się uśmiechnął – wiem, że jestem pociągający, ale masz fajnego chłopaka, więc się go trzymaj – puścił do mnie oczko. Zarumieniłam się z zażenowania.
- Abe, przestań jeszcze pomyśli, że ty tak na poważnie – Abaddon roześmiał się.
- Postaram się być grzeczny, moja droga nie żyw do mnie urazy – zwrócił się do Amy,
a następnie do nas – to wszystko z miłości do mojej królowej – ponownie puścił do mnie oczko, a Chris się uśmiechnął.
- Abaddon nie jest zwykłym śmiertelnikiem, jest… tylko nie panikujcie – Abaddon przewrócił oczami na co się zaśmiałam – Władcą Piekła – zamilkła i wpatrywała
się w nas chyba czekając na nasza reakcję. Cóż szczerze to nas to chyba nie zdziwiło. Wokół nas od dawna dzieją się różne dziwne rzeczy to dodatkowe kilka nie robią nam różnicy – możecie przy nim mówić o wszystkim, mam nadzieję,
że się go nie boicie – bać się go? Nie może być gorszy od Kronosa o nie...
- Może my niedługo też postaramy się o taka naszą małą Orianę – mruknął Abaddon
 i przytulił Amy, rozejrzałam się po kawiarni zauważając że wszystkie kobiety wpatrują się w niego urzeczone natomiast w Amy nienawistnie.
- Zapomnij…
- Będę Cię kusił.
- Próbuj – wydawało się jakbyśmy byli teraz na meczu ping ponga raz patrzyliśmy na Amy raz na Abbadona gdy mówili.
- Kochać mnie też nie chciałaś – wyszczerzył się – mam szansę.
- Pobieramy się – wyjaśniła nam i uśmiechnęła się – stąd taka rozmowa.
- Wygląda sympatycznie – zaczęłam spoglądając na Amy – dostojnie i niezwykle mrocznie – łechtałam chyba jego ego – nie boimy się.
- Bo Ty jesteś z nami – dorzucił Chris.
- Bez niej mielibyście przerypane – udawał groźnego Abaddon.
- Naturalnie kochanie, naturalnie – Amy puściła mi oczko. Cały czas zastanawiałam się czy powiedzieć jej o mojej wizji? A jeżeli ona nie była prawdziwa, a może... nie wiem czy chce ją martwić. Poprawiłam włosy i przegryzłam wargę. Kiedyś chyba ją sobie odgryzę.
- Ori, coś nie tak? – spojrzała na mnie z troską.
- Widziałam coś i nie wiem, czy to Twoja przyszłość czy tylko fałszywa wizja, nadal nie rozgryzłam tego daru, nie chcę Cię martwic, ale widziałam jak umarłaś w jego ramionach – zasmuciłam się, Amy spojrzała na Abbadona, a ten na nią.
- Ori, chcę, żebyś pomyślała o tym co widziałaś, nie blokowała się, a ja to zobaczę, nie bój się – złapałam mnie za rękę – ufasz mi?
- Chyba tak, zróbmy to – byłam zdecydowana. Skupiłam się na obrazie który widziałam. Na momencie w którym umarła w jego ramionach. Starałam się nic nie blokować, pokazać jej wszystko co widziałam.
– Lilith – powiedziała do Abaddona, a on głośno odetchnął – zobaczyłaś niedawną przeszłość, to już miało miejsce, jesteś bardzo zdolna – pochwaliła mnie.
- Ale jak to miało miejsce, umarłaś? – zdziwiłam się nic nie rozumiejąc.
- Tak, jakby ci to wyjaśnić, byłam w drodze w inne miejsce, kiedy przyjaciel, o którym wam opowiadałam sprowadził mnie powrotem w ten sposób – w jej oczach rozbłysnęły błyskawice.
- Wow, to było niezłe – powiedział zachwycony Chris.
- Jak kiedyś przyprowadzicie do mnie Thalię, mogę ją tego nauczyć – uśmiechnęła się.
- Lepiej, żeby Thalia tego nie umiała – powiedział Chris na co się zaśmiałam wiedziałam o co mu chodzi. Znając Thalię straszyła by tym każdego.
- To znaczy, że mogę zobaczyć przyszłość i przeszłość – zamyśliłam się. Może to dobrze, że to potrafię. Muszę nauczyć się kontroli nad tym darem.
- Byłoby dobrze, gdybyś nauczyła się odróżniać takie wizje – powiedział do mnie Chris.
- Nauczy się, na wszystko potrzeba czasu – podsumował Abaddon i pocałował Amy w rękę. Do stolika podszedł ten sam kelner co po wejściu do kawiarni zatrzymał Amy.
- Czy mogę w czymś jeszcze służyć? – zapytał usłużnie.
- Kochanie, musimy wybrać obrączki – rzucił Abbadon wyglądając na zazdrosnego.
- Pójdziemy, poproszę dwie czekolady dla moich przyjaciół i rachunek – uśmiechnęła się do Abaddona czym kelner nie był zachwycony. Pewnie mu się spodobała i zobaczył, że nie ma szans. Kelner po chwili przyniósł dwa duże kubki gorącej czekolady, a Amy uregulowała rachunek. Czym raczej nie byliśmy zadowoleni, ale woleliśmy się nie wykłócać.
- Będziemy się zbierać, miło było Was poznać Oriano i Chrisie, uważajcie mi na siebie, jeśli będziecie czegoś potrzebować, wiecie gdzie mnie znaleźć – wstaliśmy od stołu. Amy przytuliła mnie, a Chrisowi podała dłoń.
- Przytuliłabym cię, ale nam nie wypada, Twoja dziewczyna stoi tuż obok i mój narzeczony, byliby zazdrośni – uśmiechnęli się do siebie porozumiewawczo.
- Uważaj na siebie Amy, może kiedyś się jeszcze spotkamy – powiedziałam. Abaddon pożegnał się z nami uściskiem dłoni.
- Też tak myślę, byłoby fajnie, udanej randki – uśmiechnęła się do nas. Abaddon pomógł jej założyć płaszcz po czym wyszli z kawiarenki. Spojrzałam na Chrisa który mi się przyglądał.
- To chyba nici z zakupów – zaśmiałam się.
- Tak, dzisiaj mamy randkę – złapał mnie za dłoń – na zakupy pójdziemy jutro.
- Dowiedzieliśmy się dzisiaj kilku nowych rzeczy – uśmiechnęłam się – całkiem ciekawa z nich była para.

- Też tak myślę – Chris uśmiechnął się do mnie. Wyjrzeliśmy przez okienko kawiarni wprost na ruchliwą ulicę. Wtuliłam się w chłopaka. Na dworze zaczął padać słaby jesienny deszczyk.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz